Delfin też człowiek? O związkach syndromu poaborcyjnego z prawami zwierząt

Czy syndrom poaborcyjny może mieć coś wspólnego z prawami zwierząt?

Okazuje się, że według niektórych tak. Niedawno na Facebooku przeczytałam o badaniu przeprowadzonym w Finlandii wśród kobiet do 25 roku życia, które dokonały aborcji. Naukowcy doszli do wniosku, że aborcja nie zwiększa ryzyka problemów ze zdrowiem psychicznym (dokładniej rzecz ujmując, ryzyko chorób psychicznych u kobiet, które dokonały aborcji jest takie samo, jak u pozostałych).

Moim zdaniem badanie to ma jedno główne ograniczenie: wiek badanych. Syndrom poaborcyjny pojawia się nawet po wielu latach od dokonania aborcji, więc dobór próby jest zbyt wąski. Poza tym jeden z członków zespołu badawczego stwierdził, że uzyskano spodziewane wyniki. Wyczuwam tu pewną manipulację, choć oczywiście mogę się mylić. Napisałam o swoich wątpliwościach w komentarzu no i oczywiście wywołałam lawinę. Wiele osób uważa, że coś takiego jak syndrom poaborcyjny nie istnieje. Ja akurat jestem przekonana, że jest odwrotnie – syndrom poaborcyjny to odmiana zespołu stresu pourazowego (zainteresowanych odsyłam do dwóch artykułów: http://www.rachelsvineyard.org/PDF/Articles/Abortion%20and%20Post%20Traumatic%20Stress%20Disorder%20-%20Theresa%20.pdf

http://zywanadzieja.pl/attachments/PTSD.PAS.PAD.pdf).
Ale celem tego posta nie jest przekonywanie do mojej racji. Dyskusja miała ciąg dalszy. Napisałam, że temat aborcji mnie dotyka trochę bardziej, bo jestem niepełnosprawna w stopniu znacznym (to prawda, pominęłam fakt, że nie od urodzenia) i że nie potrafię przejść obojętnie obok faktu zabijania wielu dzieci z podejrzeniem wady genetycznej (choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla rodziców taka wiadomość często jest szokiem). I znów morze komentarzy: że to nie są dzieci, że każdy ma prawo wyboru, że ktoś jest chory i wolałby nie żyć. Mogłam to przewidzieć. Ale jedna reakcja zaskoczyła mnie całkowicie. Przeczytałam, że myślimy o dzieciach, a zapominamy o… delfinach, które pracując z tymi dziećmi dostają depresji i popełniają samobójstwo.

Myślę, że świętemu Franciszkowi z Asyżu nie do końca o taką miłość do stworzenia chodziło.

Close Menu