Jałmużna, czyli w jaki sposób nie lubię się bogacić

Zauważyłam, że niektórzy bardzo specyficznie pojmują jedną z praktyk wielkopostnych, jaką jest jałmużna.

Siedzę w barze nad jeziorem. Podchodzi jakiś pan i pyta osób, które są ze mną (tutaj następuje pierwsze poirytowanie – mam awersję do sytuacji, gdzie pytanie dotyczące mnie kieruje się do kogoś innego). Ale kolejne pytanie było jeszcze bardziej irytujące. Pan chciał mi dać 20 złotych, bo…jeżdżę na wózku. Pomijając fakt, że balkonik nie jest wózkiem (a jeśli już ktoś się decyduje na synonimiczne użycie tych dwóch wyrazów, to nie jeżdżę NA nim, tylko co najwyżej Z), to oferowanie mi pieniędzy (po raz drugi, podobną sytuację miałam w Poznaniu) rozbroiło mnie kompletnie. I nie ma znaczenia, czy miał to być rodzaj jałmużny.

Zdaję sobie sprawę, że wyglądu miss Polski na wózku nie mam, a jedną z praktyk pokutnych jest jałmużna, ale chyba są jakieś granice. No dobrze, już ochłonęłam.

W każdym razie takie sytuacje pokazują, że stereotyp niepełnosprawny = biedny jeszcze funkcjonuje. No cóż, znowu trzeba być wyrozumiałym.

 

Close Menu