W Święto Miłosierdzia nie sposób pisać o czymś innym jak miłosierdzie.
Święto to zostało ustanowione na wyraźną prośbę Jezusa skierowaną do siostry Faustyny: Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (Dz. 699).
No dobrze, mamy uczcić miłosierdzie, czyli właściwie co?
Jak zauważa Piotr Blachowski z portalu wiara.pl, Miłosierdzie kojarzy się ze współczuciem. Tymczasem:
„Miłosierdziem jest sam Bóg, Miłosierdzie to Miłość, która rzeczywiście pochyla się nad słabością, niedolą materialną i duchową, nad cierpieniem”
Skoro zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, my również powinniśmy uosabiać miłosierdzie. Ale jak to zrobić?
Na początek przyjrzeć się postawie Siostry Faustyny i z niej próbować brać przykład. Siostra M. Gaudia Skass niejako ucieleśnia jej rozumienie miłosierdzia, skupiając się na poszczególnych częściach ciała:
Miłosierdzie w oczach
Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.
Wzrok jest nam niezbędny w codziennym funkcjonowaniu, jednak jakże często opieram się tylko na nim i zapominam, że człowiek to przede wszystkim wnętrze.
Miłosierdzie w uszach
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich. Czyż nie jest często tak, że słucham, a nie słyszę.
Miłosierdzie w słowach
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia. Czy zawsze jestem w stanie mówić tylko dobrze o innych?
Miłosierdzie w czynach
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace. Czy czasem nie jest tak, że szukam kogoś, kto mnie wyręczy, zamiast samemu starać się kogoś wesprzeć?
Miłosierdzie w nogach
Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim. Czy czasem nie daję dojść do głosu lenistwu?
Miłosierdzie w sercu
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój. Czy nie uciekam od cierpienia? Choć za taką ucieczką nierzadko stoi zrozumiały, ludzki lęk, czy staram się go przezwyciężyć?
A co o Miłosierdziu mówi Pismo Święte?
Na wczorajszym czuwaniu mowa była o dwóch „miłosiernych” przypowieściach z Ewangelii według świętego Łukasza. Ojciec i Samarytanin. Dwie postawy miłosierne. Czy jednak takie same?
Syn bierze swoją część majątku i opuszcza dom rodzinny. Kiedy wydaje mu się, że dosięgnął dna, wraca. Chce chociaż zostać sługą ojca i w ten sposób zapewnić sobie byt i odzyskać straconą godność. Ojciec przyjmuje go na powrót za swojego syna i świętuje jego powrót. Postawa pierwsza: przebaczenie.
Człowiekowi napadniętemu przez zbójców pomocy udziela dopiero Samarytanin, podczas gdy kapłan i lewita przechodzą obok obojętnie. Postawa Samarytanina może wydać się bliska wspomnianemu na początku współczuciu (na które osobiście jestem trochę wyczulona – zawsze wydawało mi się, że współczucie okazywane mi w jakikolwiek sposób stawia mnie w pozycji kogoś słabszego z powodu niepełnosprawności. Wiem, że stoją za nim nierzadko dobre intencje, ale nie zmienia to faktu, że trudno je przyjąć. Czy należy? Szczerze: sama nie wiem. Ale na pewno nie powinno się obruszać, co mi się niestety zdarza. Wszak nikt nie ma złych intencji), ale tak naprawdę można tu iść w kierunku steinowskiego wczucia, w którym „dany jest podmiot i jego przeżywanie”. A zatem, postawa numer dwa: wczucie.