Dość często spotykam się z wypowiedziami traktującymi synonimicznie chorobę i niepełnosprawność.
Dzisiaj przypomniał mi się ulubiony wiersz z dzieciństwa – „Chory kotek” Jachowicza. A może raczej słowa, które w pewnym momencie tam padają: „źle bardzo, gorączka… źle bardzo, koteczku… oj długo Ty długo poleżysz w łóżeczku…”. No właśnie. Kotek leżał w łóżku, ponieważ nabawił się choroby, a nie niepełnosprawności.
Często utożsamia się niepełnosprawność z chorobą. I to nie tylko na płaszczyźnie językowej, używając zamiennie określeń „choroba” i „niepełnosprawność”, ale również poprzez przypisywanie tym pojęciom tych samych znaczeń. Tymczasem, najkrócej rzecz ujmując, choroba dotyczy wyłącznie organizmu. Z kolei niepełnosprawność to, według Konwencji o Prawach Osób Niepełnosprawnych, wynik interakcji nieprawidłowości na poziomie organicznym z barierami różnego typu.
O ile więc choroba ma wymiar medyczny, o tyle niepełnosprawność bardziej społeczny. Dla mnie osobiście różnicę pomiędzy chorobą a niepełnosprawnością definiuje fakt, że niepełnosprawności się nie leczy. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko dysfunkcję, czyli nieprawidłowość w funkcjonowaniu organizmu, mówimy najczęściej o rehabilitacji, nie leczeniu. Niepełnosprawność może wynikać z choroby, nigdy odwrotnie.