Twarz, czyli obraz własnego ja

Dla mnie słowo „twarz” stanowiło przez długi czas synonim wyrażenia „największy kompleks”

Erving Goffman zdefiniował „twarz” jako „obraz własnego ja naszkicowany w kategoriach uznanych atrybutów społecznych”. Zachowanie twarzy wiąże się dla niego z tworzeniem spójnego obrazu siebie, wynikającego z trzymania się swojej roli. Dla mnie z kolei wiązało się przez długi czas z jej rzeczywistym wyglądem…

Porażenia nerwu twarzowego nabawiłam się podczas operacji guza móżdżku. Tak naprawdę nie pamiętam więc siebie z symetrycznym uśmiechem. Za to pamiętam bardzo dobrze, jakie kompleksy miałam z powodu jego braku. Bo to właśnie twarz (poza figurą oczywiście ;), w związku z czym wiecznie byłam na wątpliwie skutecznej diecie) stanowiły dla mnie (oczywiście niesłusznie) wizytówkę kobiety.

Twarz jako przeszkoda

Postrzeganie twarzy jako wizytówki, której nie można poddać edycji, może znacznie utrudnić życie. Ja przez długi czas nie mogłam zdobyć się na choćby delikatny uśmiech na zdjęciu, nie mówiąc już o odbieraniu siebie jako kogoś, delikatnie rzecz ujmując, wątpliwej urody. Być może miało ono wpływ również na niechęć do kontaktu z obcymi osobami (choć tutaj kluczową rolę odegrała raczej moja mowa skandowana, której też coraz bardziej się pozbywam).

Twarz jako obraz własnego ja

Negatywne postrzeganie własnego wizerunku może przełożyć się na równie negatywne postrzeganie tego, kim się jest w rzeczywistości. Czasem urasta to zjawisko do takich rozmiarów, że siebie odbiera się jako kogoś totalnie bezwartościowego. Taka postawa całkowicie uniemożliwia wejście w jakąkolwiek rolę społeczną.

Twarz jako coś… nieistotnego

Tak naprawdę z kompleksem twarzy poradziłam sobie dopiero wtedy, kiedy o niej… zapomniałam. Potrzeba wchodzenia w interakcję była u mnie tak silna, że przeważała nad wszelkimi kompleksami. A kiedy w zasadzie już całkiem wymazałam istnienie porażenia ze świadomości, okazało się, że… istnieje wyjście. A nawet dwa ;) Nawiasem mówiąc mam wrażenie, jakby ktoś mi je wymodlił. Do dzisiaj nie wiem, kto, bo to na pewno nie byłam ja. Any idea ;)?

Pierwsze to operacja przeszczepu mięśnia uda, na którą właśnie czekam. Jeśli się przyjmie, mam ogromną szansę na symetryczny uśmiech. Ale zanim…

Niezawodny BLACKROLL

BLACKROLL Micro jest naprawdę niewielkich rozmiarów, więc można go zabierać ze sobą w każde miejsce. Przeznaczony do rolowania miejsc niedostępnych dla pozostałych rollerów. Ja masuję nim twarz, ale równie dobrze można go używać do rozluźniania mięśni dłoni, palców czy przedramion. Średni poziom twardości zapewnia komfort masowania. Mój akurat jest czarny, ale dostępne są różne kolory, z których każdy sprawia, że twarz nabiera rumieńców ;)

#blackroll #blackrollpolska #keeprollin

Please enter your email, so we can follow up with you.

Close Menu