Pytanie „kim jestem” każe przypuszczać, że będą to rozważania o tożsamości natury egzystencjalnej.
Ale dzisiaj nie o wymiarze egzystencjalnym, tylko o…języku. Wykształcenie lingwistyczne nie pozwala mi przejść obojętnie obok wszelkich form językowych. Tym razem chciałabym się zastanowić nad rozróżnieniem pomiędzy osobą niepełnosprawną a osobą z niepełnosprawnością.
W języku polskim (i nie tylko) za poprawne uchodzi określenie “osoba z niepełnosprawnością”. Tłumaczy się to w ten sposób, że niepełnosprawność nie definiuje całej osoby. Owszem, może i nie
definiuje całkowicie, ale na pewno ma na nią wpływ. To, czy będzie on pozytywny czy negatywny, zależy w dużej mierze od niej samej. Nawet jeśli traktuje się ją jako coś naturalnego i nie zauważa tego oddziaływania, ono istnieje. Jest jednym z elementów kształtujących tożsamość. Dlatego jestem skłonna opowiedzieć się po stronie zwolenników społecznego modelu niepełnosprawności preferujących termin “osoba niepełnosprawna”.
definiuje całkowicie, ale na pewno ma na nią wpływ. To, czy będzie on pozytywny czy negatywny, zależy w dużej mierze od niej samej. Nawet jeśli traktuje się ją jako coś naturalnego i nie zauważa tego oddziaływania, ono istnieje. Jest jednym z elementów kształtujących tożsamość. Dlatego jestem skłonna opowiedzieć się po stronie zwolenników społecznego modelu niepełnosprawności preferujących termin “osoba niepełnosprawna”.
“Osoba z niepełnosprawnością” sugeruje, że niepełnosprawność jest zupełnie nieistotna. A przecież jest, czasem może nawet aż za bardzo…
Owszem, trafia do mnie argument, że to jest “person first language”, wysuwający aspekt osobowy na pierwsze miejsce. Ale z drugiej strony to zupełnie tak samo, jakby powiedzieć osoba z bezdomnością czy kobieta z kobiecością zamiast osoba bezdomna i kobieca kobieta.
A więc jestem kobietą niepełnosprawną. Wow. Brzmi dumnie :)